18 stycznia 2022

Martyna Wojciechowska – Wielka Księga Zwierzaków

 


Martyny Wojciechowskiej większości z Was przedstawiać nie trzeba. Trzeba natomiast przedstawić jej najnowszą książkę pod tytułem: „Wielka Księga Zwierzaków”. Książka została wydana nakładem wydawnictwa Słowne.

„Wielka Księga Zwierzaków” jest nowym specjalnym wydaniem bestsellerowych opowieści Martyny Wojciechowskiej o zwierzętach z całego świata. Jeśli znacie poprzednie książki to warto dodać, że to najnowsze wydanie zostało uzupełnione o dodatkowe treści.

W książce tej znajdziecie 10 bohaterów – 10 zwierzaków z różnych zakątków świata. Są to zatem: Louis – koala, mały śpioch z Australii; Carlito – mrówkojad z Wenezueli; Koko – piękna kawia z Peru; Winter – niesamowity delfin z Florydy; Pingu – mistrz przetrwania z Antarktydy; Fusi – dzielny słonik z Kenii; Meli – zakochana żyrafa z Botswany; Anaja – córka króla lwa z Kenii; Balgir – biały szczur z Indii oraz Happy – szczęśliwy orangutan z Borneo. Każdy zwierzak przedstawia swoją historię. Każda  z nich jest naprawdę niepowtarzalna i przy niejednej poleje się łezka ze wzruszenia <3 Oprócz naprawdę ciekawych historii znajduje się tutaj masa faktów, zabawnych ciekawostek i edukacyjnych informacji ze świata zwierząt. Wszystko jest podane w niesamowicie przystępny sposób. Noo i te zdjęcia – majstersztyk :D Mój syn ostatnimi tygodniami non stop wraca do tej książki i ja mu się naprawdę nie dziwię <3

 

„Wielką Księgę Zwierzaków”, także inne książki dla dzieci zarówno młodszych, jak i starszych znajdziecie w bardzo dobrej cenie w księgarni internetowej Tania Książka.

 


Fragment z książki:

„Nie jest łatwo przeżyć w krainie wiecznego lodu i śniegu, gdzie zima nigdy się nie kończy, a w najcieplejszy dzień jest zimniej niż w najzimniejszy dzień u Ciebie. Gdzie słońce przez pół roku w ogóle nie wschodzi, jest noc polarna i wtedy panują kompletne ciemności. A przez drugie pół roku słońce nie zachodzi, więc nawet w nocy jest tak widno jak u Ciebie w dzień. Siła wiatru, który tu wieje, jest tak duża, że igiełki lodu przez nieo porywane pędzą z prędkością wyścigowego samochodu, prawie 250 km/godz. Podczas takiego huraganu nie dasz rady stać o własnych siłąch, bo wiatr Ci na to nie pozwoli. No i nie ma też u nas ani roślin, ani wody. Chociaż miejsce, w którym żyję, jest największym magazynem słodkiej wody na naszej planecie, to mój dom nazywany jest pustynią. Cały ten zapas uwięziony jest bowiem w śniegu i lodzie. Deszcz nie pada u nas wcale i choć trudno w to uwierzyć, jest to najbardziej suche miejsce nie Ziemi. Nie znajdziesz tu ani rzek, ani jezior, ani nawet jednej malutkiej kałuży.

Lubisz eksperymenty naukowe? To wyobraź sobie takie doświadczenie: bierzesz zimą termos z bardzo gorącą wodą, wychodzisz na zewnątrz i chlustasz nią w powietrze. Ukrop powinien spaść na ziemię i roztopić lód, prawda? Ale u nas natychmiast zamienia się w śnieżną chmurę i leci unoszony przez wiatr. Mówię Ci, gdybyś tu trafił, to szczękałbyś zębami od rana do wieczora. Bo mój dom to Antarktyda – najmniej gościnne i najbardziej niedostępne miejsce na Ziemi. Mogą tu przetrwać tylko najlepsi z najlepszych, najtwardsi z najtwardszych, najsilniejsi z najsilniejszych. A takie są właśnie pingwiny cesarskie.

Nazywają nas mistrzami przetrwania, ponieważ nie ma żadnego innego tak super wytrzymałego zwierzaka. Nawet polarne niedźwiedzie by tu sobie nie poradziły/ A wiesz dlaczego? Bo dla nich jest u nas za zimno! Dlatego one żyją na północy, w Arktyce. Z powodu tych niskich temperatur nie ma tu też ludzi. No, może poza grupą naukowców, podróżników albo wspinaczy. I każdy z nich mówi, że nie widział piękniejszego miejsca na świecie. No, ale dość już tego zachwycania się moją krainą. Czas, żebym wreszcie opowiedział coś o nas, pingwinach cesarskich.

Nazywam się Pingu i mam już trzy miesiące. Niektórzy mówią, że my, pingwiny, wyglądamy śmiesznie, jakbyśmy się wystroiły na bal, ale to nieprawda, jesteśmy po prostu najelegantszymi z ptaków, bo nasze pióra układają się w niby-fraki i niby-koszule. No właśnie, pióra! Są fenomenalne, bo oprócz warstwy tłuszczu, którą każdy z nas gromadzi pod skórą, to nasza największa i najskuteczniejsza broń w walce z mrozem. Bo nie dość, że rodzimy się na Antarktydzie, to jeszcze dzieje się to w środku szalejącej wtedy zimy (pamiętaj, że u Ciebie pory roku wypadają odwrotnie), kiedy temperatura spada nawet do -90 stopni Celsjusza, śnieżyce są prawie codziennie i jest całkiem ciemno. W takich warunkach kruszą się najtwardsze metale i pęka szkło. Nie można oddychać, bo bolą płuca, a wydychana para wodna natychmiast zamarza i – uwaga – zamienia się w tęczę. Wszystko to wiem od rodziców, którzy są najmądrzejszymi pingwinami na świecie.”






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz