Coraz bliżej święta, więc w dzisiejszym poście książka również o tematyce świątecznej – „Świąteczne namiętności”. Została ona wydana nakładem wydawnictwa Akurat.
Książka „Świąteczne namiętności” to dziesięć opowiadań napisanych przez polskie autorki. Jak sam tytuł wskazuje są to opowiadania, w których tematem przewodnim jest miłość i święta :D Jedne z nich są romantyczne, a inne raczej pikantne. Nie jest to oczywiście literatura najwyższych lotów, ale bardzo miły „odmóżdżacz” na długie zimowe przedświąteczne bądź świąteczne wieczory. Opowiadanie, które mi się najbardziej spodobało to: „Blueberry, raspberry i wszystkie inne berry”. Jego pierwszą część można przeczytać w książce „Facet na wakacje”.
Dokładny spis wszystkich opowiadań podaję natomiast poniżej:
1. K.C.Hiddenstorm „Piękno jest wieczne”
2. Kinga Litkowiec „Zachar”
3. Magdalena Winnicka „Blueberry, rasperry i wszystkie inne berry”
4. Anna Wolf „Sue”
5. Edyta Folwarska „Druga miłość”
6. J.B. Grajda „Przystanek Zakopane”
7. Agata Suchocka „Miłość”
8. Charlotte Mils „Wigilijna odsiadka”
9. Patrycja Strzałkowska „Sprawdź go”
10. Paulina Świst „Magenta”
Na koniec jak zawsze - fragment jednego z opowiadań:
„Patrzyłem na duże, lekkie, wirujące płatki śniegu przez panoramiczne okno obramowane girlandą rzucających ciepły blask lampek. Ulicą spacerowali ludzie: pary trzymające się za ręce, rodzice z roześmianymi dziećmi, cieszącymi się z białego puchu. To była pierwsza taka zima od lat – prawdziwa, śnieżna, skrzypiąca pod butami, rysująca na policzkach koła rumieńców i zdobiąca kurzem szronu nagie gałęzie drzew.
Dickensowski świat skrzący się za szybą rozmywał się, kontury zacierały, gdy łzy raz po raz podchodziły mi do oczu. Było mi wszystko jedno, czy ktoś to zobaczy. Wpojone za młodu przekonanie, że mężczyźnie nie wypada płakać, bez względu na wszystko, bez względu na to, jak dotkliwie cierpi, ulatywało, roztapiało się w słodkich oparach unoszących się ponad filiżanką, którą kilka chwil temu postawiła przede mną widmowa kelnerka.
To było nasze ulubione miejsce. Przychodziliśmy tutaj jesienią na herbatę z prądem, latem na Rappe, wiosną na smoothie, a zimą na gorącą czekoladę albo cappuccino.
Teraz siedziałem sam przy stoliku, który zwykle zajmowaliśmy. Zdradzony i porzucony tuż przed świętami. Nad filiżanką cappuccino, na którym ktoś, zupełnie jakby chciał mi w ten sposób urągać, usypał serduszko z kakao.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz