6 września 2021

Ostatni taki szczyt

 


Pomimo, tego, że z górami niewiele mam wspólnego to uwielbiam czytać o nich książki, a już najbardziej o tych najwyższych ośmiotysięcznikach z Himalajów i Karakorum. W dzisiejszym wpisie – książka "Ostatni taki szczyt", której autorem jest Mick Conefrey. Książka została wydana nakładem wydawnictwa Mova.

Kanczendzonga (8586 m n.p.m.) jest w ogóle bardzo ciekawą górą, bo przez długi czas była ona uznawana za najwyższą górę świata. Odkryto jednakże, że Mount Everest jest wyższy o prawie 300 metrów. Co więcej, również K2 ją wyprzedza o 25 metrów. Niemniej jednak to właśnie Kanczendzonga jest obecnie uznawana za jedną z najbardziej trudnych gór do zdobycia… Jej szczyt został zdobyty 25 maja 1955 roku przez George’a Banda i Joe Browna, ale – UWAGA! - duże uznanie należy się również Polakom, bo to nasi rodacy, a dokładnie Jerzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki weszli na tę górę po raz pierwszy zimą. Udało im się tego dokonać 11 stycznia 1986 roku – w tym roku minęło zatem 35 lat od tego historycznego wydarzenia. Niestety, ale to również na stokach Kanczendzongi zginęła nasz najlepsza polska himalaistka - Wanda Rutkiewicz.

Ja jestem pełna podziwu dla takich ludzi – odważnych i nieustraszonych. Ta książkach przedstawia zmagania wielu ekip, które próbują zdobyć szczyt Kanczendzongi. Książka ma formę reportażu – wszystko jest bardzo szczegółowo opisane. Wszystkie informacje są poparte źródłami. Myślę, że jest to jedna z lepszych książek dotyczących literatury górskiej.

„Ostatni taki szczyt” (a także inne książki związane z alpinizmem i górami i innymi dziedzinami hobbystycznymi) znajdziecie w bardzo dobrej cenie w księgarni internetowej Tania Książka.

 


Fragment z książki:

„W odróżnieniu od Everestu i K2, które leżą znacznie dalej na północ, w samym sercu Himalajów i Karakorum, Kanczendzonga wznosi się zaledwie kilkaset kilometrów od Zatoki Bengalskiej, burzliwego akwenu, który z podziwu godną regularnością sprowadza na te okolice obfite deszcze monsunowe. Z braku wyższych pasm górskich pomiędzy Kanczendzongą a wybrzeżem to właśnie jej masyw przyjmuje na siebie impet szalejącego żywiołu, łącznie z nieprzeliczonymi setkami ton śniegu spadającego na nią każdego lata. Znajdujące się wysoko granie chłostają lodowe wichry, zdolne w okamgnieniu podrzeć namiot na strzępy. Przez zbocza przetaczają się co rusz potężne lawiny. Właśnie z tych powodów Kanczendzonga traktowana jest przez wspinaczy jako największe wyzwanie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz