4 marca 2021

Tomasz Mitra – Ratownik

 


Dzisiejszy post to również post książkowy, ale dotyczy już książki dla dorosłych. Jest to „Ratownik”, której autorem jest Tomasz Mitra. Książka została wydana nakładem wydawnictwa Akurat.

Na początek kilka słów o autorze niniejszej książki. Tomasz Mitra to ratownik medyczny, który ma dziesięcioletnie doświadczenie w zespołach wyjazdowych. Jest instruktorem zaawansowanych zabiegów resuscytacyjnych i postępowania w urazach u dzieci i dorosłych. Obecnie przedsiębiorca i autor bloga Spowiedź ratownika medycznego.

Czytając tę książkę czułam się tak jakbym oglądała jeden z filmów Patryka Vegi… Jest zatem dosadnie, ostro i bez owijania w bawełnę. Jest to kwestia dyskusyjna czy to się komuś podoba czy nie. Ja osobiście spodziewałam się czegoś innego, ale czy jest gorzej? Trudno powiedzieć… Niemniej jednak główny bohater jest profesjonalistą w swoim fachu, a powiedzmy sobie to szczerze – żeby dobrze wykonywać tę pracę trzeba odsunąć na bok sentymenty, zacisnąć zęby i działać z zimną krwią. Nie każdy tak potrafi. Książka wzbudziła we mnie naprawdę sporo emocji i z tego powodu też Wam ją polecam. Ale uwaga! Nie jest to książka o bohaterstwie, poświeceniu i życzliwości. To bardzo brutalna relacja z życia ratownika i to nie tylko tego zawodowego, ale również prywatnego. No cóż… Takie jest życie…

Chciałabym jeszcze dodać parę słów a propos wczorajszego postu na temat tego, jak dużo korzyści płynie z czytania książek dzieciom. Pamiętajcie, że to my dorośli stanowimy dla nich przykład i sami też czytajmy książki! Tak jak w aspekcie aktywności fizycznej staram się wyrobić normę ok. 10-12 tysięcy kroków dziennie, tak do czytania książek podchodzę jakby to była siłownia umysłowa… 1 książka tygodniowo to minimum i do tego tez Was zachęcam ;]


Fragment z „Ratownika”:

„W pamiętniku pewnego sadysty przeczytałem, że jedynie powolna śmierć w niebywałych męczarniach może sprawić, że człowiek naprawdę pokocha życie. Nigdy, jak to ujął, nie kocha się czegoś tak mocno jak wtedy, gdy się to traci. Cóż, ja nigdy nikomu nie dałem takiej szansy. Każde cierpienie swoich klientów topiłem w hektolitrach morfiny i leków nasennych, by potem przejąć w swoje łapy ich oddech i rzec w myślach: „Nie płacz już, to tylko receptory i substancje”.

Co ciekawe, ów sadysta był altruistą i przez to był dużo lepszym człowiekiem ode mnie. Ten chłopak naprawdę wierzył, że gdzieś poza skalą bólu kryją się najwspanialsze emocje, do których odczuwania ludzie nie są zdolni, kiedy ich ciało jest w komplecie. Ja nigdy nie rozpatrywałem klientów w kategoriach emocjonalnych i świadomie nigdy nie nazywałem ich pacjentami. Każdy z nich był dla mnie czymś w rodzaju zagadki, która po rozwikłaniu miała pompować moje i tak już mocno wybujałe ego.

Kiedy przy pomocy paru tajemniczych ampułek, odrobiny prądu i kilku rurek jesteś w stanie w krótkim czasie naprawić coś, co potocznie jest uznawane za największą wartość, to przy mało tkliwej konstrukcji umysłu masz prawo popaść w samouwielbienie. A po jakimś czasie po prostu zaczynasz robić co chcesz. Bo przecież ci wolno. Bo to ty tu negocjujesz ze świętym Piotrem, i to nieraz skutecznie.

Wielu uważa, że ratownictwo medyczne to szlachetne zajęcie dla ludzi z tak zwanym powołaniem. Dla mnie to umiejętność skrupulatnego wsadzania paluchów w przestrzeń, którą większość ludzi uznaje za sakralną, a zatem boi się jej dotknąć. I nic więcej. I dlatego działam skutecznie. Bo mimo iż nie charakteryzuję się taką czułością wobec bliźnich jak wspomniany wyżej psychopata, wręcz odwrotnie, to jednak wiem, że nic nie nadaje takiej skuteczności działaniu jak pycha.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz