19 marca 2022

Kerry Fisher – Kobieta, którą byłam

 


Takich książek czytam zdecydowanie za mało… Pora to nadrobić, a Wam bardzo polecam książkę Kerry Fisher pod tytułem „Kobieta, którą byłam”. Została ona wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego.  

#IdealnyDzień#MiłośćMojegoŻycia#Błogostan#TylkoDlaDorosłych#SpokójBezDzieci#WszystkiegoNajlepszego#NieprzyzwoicieRozpieszczana#Mójfartownyrok#Szczęśliwedni – idealne hasztagi dla idealnego życia? Nic bardziej mylnego. Za idealnymi kadrami, opisami i hasztagami toczy się jednak nieidealne życie. I o tym właśnie jest ta książka… O kreacji – kreacji tworzonej na Instagramie i Facebooku. Kerry Fisher poruszyła bardzo ważny temat w dobie social mediów… Temat bardzo kontrowersyjny, ale ważny, a ta książka faktycznie skłania do chwili refleksji…

W powieści mamy trzy bohaterki – Kate, Sally i Gisela. Pierwsza z nich jest najbardziej tajemnicza – nie ma konta na Facebooku, razem z córką zaczyna nowe życie w nowej społeczności i próbuje od czegoś uciec i o czymś zapomnieć… Sally to szczęśliwa mężatka oraz kobieta sukcesu, a dzięki swojej pracy podróżująca w piękne miejsca. Giselle – idealna pani domu, żona bogatego męża i matka idealnych dzieci. Wszystko pięknie i idealnie… Czy na pewno? No niestety nie…

Już kiedyś przeczytałam jedną z książek Kerry Fisher – „Matka prawie idealna”, a teraz po „Kobiecie, którą byłam” na pewno sięgnę po inne powieści tej autorki :]


Fragment z książki:

„Kiedy opróżniałyśmy dom mojej matki, nie byłam w stanie się z nim rozstać. Chociaż suta spódnica zajmowała całą walizkę i zdecydowanie zaliczała się do kategorii rzeczy, na które ani nie spojrzę, ani nigdy ich nie użyję, niemożliwością było się jej pozbyć, bo w błękitno-zielonych pasiastych fałdach kryło się wspomnienie o mamie. Przypominała mi polonijne letnie obozy, na które jeździliśmy do Pwllheli, kiedy cała moja rodzina – dziadkowie i rodzice – ożywała, odprężała się, jakby wdychali hołubione w sercach swojskość, zwyczaje i tradycje, po wysiłku budowania życia w kraju, który kochali i szanowali, ale którego nie czuli.

Mimo, że matka przeprowadziła się tu w wieku szesnastu lat, z rozmysłem pozostała obca, inna, różna od matek moich koleżanek. Wyszła za Polaka i żyła w społeczności definiującej się przez kraj, który jej członkowie opuścili. Moje niespodziewane pojawienie się na świecie, kiedy miała czterdzieści sześć lat i już dawno porzuciła nadzieję na dziecko, zmieniło jej sposób myślenia. Była przekonana, że powinnam otworzyć się na Wielką Brytanię i oferowane przez nią możliwości.

Tak też zrobiłam. Mam była strasznie dumna, że zostałam ratowniczką medyczną. „Moja córka ratuje ludziom życie”. Starałam się nie rozmyślać za dużo nad ironią tego stwierdzenia.”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz