14 stycznia 2022

Martwy ptak

 


„Mamo, ta okładka jest przerażająca!" – tak skomentował tę książkę mój 5-latek, jak tylko ją zobaczył :D Heheh…. To okładka książki Macieja Kaźmierczaka pod tytułem „Martwy ptak”. Została ona wydana nakładem wydawnictwa Muza.

Akcja tego mrocznego thrillera toczy się w Łodzi. Dochodzi tutaj do serii zabójstw, a morderca pozostawia w ustach swoich ofiar martwe ptaki. Para śledczych (komisarz Kyrcz i podkomisarz Szolc) próbują ująć mordercę, ale to wcale nie jest takie łatwe – on bawi się z nimi w kotka i myszkę. W całej tej sprawie jest jeszcze jedna osoba – rysowniczka Laura Wójcicka, która jest totalnie zafascynowana śmiercią, w szczególności śmiercią ptaków właśnie.

„Martwy ptak” jest dość szokującym thrillerem. Ale mi ta kontrowersja w sumie się podobała – coś zupełnie dla mnie nowego i nieoczywistego. Na plus – świetny klimat, wspaniale wykreowana postać Laury Wójcickiej oraz zakończenie – kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Jedyna rzecz do której mogę się przyczepić to postaci policji – nudni i opieszali – ogólnie: nijacy, ale to mi w ogóle nie przeszkadzało w odbiorze tej opowieści. Na pewno sięgnę po kolejne książki tego autora.

 


Fragment książki:

„Wokół domu rodziców unosił się specyficzny, nieprzyjemny fetor. Karolina nie poznawała go. Dwadzieścia lat mieszkała w tym miejscu i doskonale pamiętała nie tylko każdy kąt, ale także wszystkie możliwe zapachy unoszące się w promieniu kilkudziesięciu metrów. Wydzielały je wilgotny beton podmurówki, porośnięta mchem kostka brukowa, drewniane ramy okien, różne gatunki kwiatów. Także stara wysuszona kora sosnowa wysypana między ozdobnymi krzewami, których zapach różnił się w zależności od pory roku. Za domem Karolina zawsze wyczuwała pleśń porzuconych desek, rdzę siatek, nawet śluz ślimaków, które zbierała, gdy była małą dziewczynką.

Teraz stanęła na prowadzącym w stronę drzwi chodniku i zatrzymał ją dziwny metaliczny odór. Snuł się gdzieś w tle. Nie wybijał na pierwszy plan, pozostawiał sporo miejsca zapachowi skoszonej trawy. Ona także Karolinę zaskoczyła. Tata zawsze grabił trawnik, nie chciał, aby zalegająca na nim trawa gniła i zasłaniała słońce źdźbłom, które powinny się odradzać.

Ruszyła w stronę drzwi przyśpieszonym nerwowym krokiem. Ignorując ostrzeżenie w postaci coraz intensywniejszego odoru, słodkiego i gryzącego w nozdrza. Uderzył w nią ze zdwojoną siłą, gdy otworzyłą drzwi. W tym momencie nawet jej nie zdziwiło, że te były otwarte. Że nikt nie wyszedł jej naprzeciw, nie wyjrzał przez okno, gdy zaparkowała samochód przed domem.

- Mamo? – wyszeptała niepewnie, gdy przekroczyła próg. – Tato? – powiedziała znacznie głośniej, jakby szukając oparcia w słowach, którym zawsze określała człowieka silnego, pewnego siebie. Ale tata się nie odezwał, choć zawsze odpowiadał na pytania córki. W domu panowała przejmująca cisza i dopiero po kilku kolejnych krokach zaczęło ją zakłócać drażniące brzęczenie.

Wiedziała, co zobaczy w salonie. Odgłos był zbyt charakterystyczny, a metaliczny smród aż nadto sugestywny. […]”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz