17 września 2021

Tomasz Rezydent - Niewidzialny front

 


W dzisiejszych recenzjach książka lekarza Tomasza Rezydenta zatytułowana „Niewidzialny front. Zapiski lekarza z pierwszej linii walki z koronawirusem, strachem i paniką”. Książka została nakładem Domu Wydawniczego REBIS.

Wszyscy dokładnie pamiętamy, co się wydarzyło na początku 2020 roku. Początkowo – daleko w Wuhanie, w środkowych Chinach. W marcu – już u nas w Polsce. Zamknięte szkoły, przedszkola i zakłady pracy. Zdalna nauka i praca. Kwarantanna narodowa. Z dnia na dzień wszyscy zostaliśmy zamknięci w domach i praktycznie pozbawieni pomocy lekarskiej… Epidemia zmieniła życie każdego z nas, ale pamiętajmy, że jeszcze się niestety nie skończyła.

W swojej książce Tomasz Rezydent w subiektywny sposób przedstawia swoją pracę na samym początku pandemii w szpitalu jednoimiennym. Przedstawił fakty, swoje spostrzeżenia i analizy. Ja mogłabym to podsumować tylko w jeden sposób – ABSURD GONI ABSURD.



Fragmenty z książki:

„Zaczęło się spokojnie, jak w filmach. Najpierw jakieś doniesienia z Chin – pojedyncze przypadki, później coraz częstsze. Słyszeliśmy o tym w radiu, jadąc do pracy i kiedy jedliśmy kolację przy włączonych wieczornych wiadomościach. Było gdzieś daleko, nierealne i nierzeczywiste jak newsy z poprzednich lat o SARS i MERS. To przecież nas nie dotyczy, żyjemy w Polsce i mamy inne problemy.

Oddział chorób wewnętrznych zapchany dziewięćdziesięcioparolatkami, któ®zy funkcjonują na tak cienkiej granicy pomiędzy życiem a śmiercią, że w  końcu trafiają do nas. Oddział, na któ®ym praktycznie połowa pacjentów jest w stanie ciężkim, tak że w pełnych salach nikt nie odpowie „dzień dobry”.

Powoli informacje o epidemii SARS-CoV-2 przebijały się do naszej świadomości. Relacje o pierwszych przypadkach w Europie, miejscowości we Włoszech, które podczas podróży miałem okazję zwiedzać lub mijać, a z których donoszono o zachorowaniach, zaczynały oddziaływać na wyobraźnię. To już nie jakiś Daleki Wschód, to nie Chiny – to się dzieje tu teraz.”

 


„Niewydolność systemu, postępowanie ściśle zgodnie z procedurami, a po drodze w tym wszystkim gubi się człowiek i sens tego, co robimy. Jeden OIT nie może przyjmować pacjentów dodatnich, inny ujemnych, a przez zastój w laboratorium czas oczekiwania na rozstrzygnięcie losów pacjenta się wydłuża.

Wszyscy postąpili zgodnie z wytycznymi, pacjentka zmarła. Miała wiele obciążeń i historię długoletniej ciężkiej choroby, ale nie jest to ofiara korona wirusa, tylko pośrednia ofiara tej pandemii, pominięta w mediach, nieujęta w pandemicznej statystyce. Była to też czyjaś babcia, mama i żona. Czyjaś bliska osoba.”

 


„Na izbę zakaźną zgłosiła się młoda, dwudziestoczteroletnia kobieta, bardzo cierpiała – opowiada koleżanka, zdając raport z tego, co się działo. – Kiedy utykając weszła do pokoju, pierwsze, co rzucało się  w oczy, to trzeci pośladek, a przynajmniej coś, co jak pośladek wyglądało. Był widoczny w legginsach, które miała na sobie. Tyle że ten pośladek był nieco niżej i na bok od zwykłego, a po zdjęciu legginsów skóra nad nim była czerwona i rozgrzana. Naciek zapalny był bardzo duży. Pacjentkę przekserowana na SOR, a tam oceniono chirurgicznie i zakwalifikowano do leczenia na oddziale chirurgii ogólnej. Problemem było to, że tutejszy oddział z powodu kwarantanny personelu nie funkcjonuje, a pacjentka była już na SOR-ze w Lecznicy, gdzie zgodnie z obowiązującą modą wykluczającą myślenie każdy, kto ma gorączkę, jest kierowany do szpitala jednoimiennego… Pacjentka, zabezpieczona antybiotykiem przez doktora Rambowicza, pojechała na oddział chirurgii ogólnej tam, skąd ją do nas odesłano jako bzdurne podejrzenie COVID-19.

Wszystko jest teraz COVID-em. Każdy kaszel, każda gorączka i każda duszność. Wyłącza się myślenie, bo można, a przynajmniej tak to wygląda z naszej perspektywy. Bo jak inaczej nazwać odsyłanie do nas tych wszystkich nacieków zapalnych, ropni, duszności o etiologii kardiologicznej, kaszlu od pół roku… Wystarczyłoby zebrać wywiad i zbadać pacjenta, aby zredukować o dziewięćdziesiąt procent liczbę pacjentów kierowanych do nas z połowy województwa…” 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz