20 grudnia 2020

PS I życzę Ci dużo miłości

 


Idealna książka na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia? Proszę bardzo… „PS I życzę Ci dużo miłości”. Książka została wydana nakładem wydawnictwa MUZA.

 „PS I życzę Ci dużo miłości” to zbiór opowiadań napisanych przez osiem polskich autorek. Oto pełna lista:

Magdalena Witkiewicz „Tajemnica starej szuflady”

Agnieszka Krawczyk „Co podpowiada los”

Agnieszka Lingas-Łoniewska „Strzał w serce”

Natasza Socha „Zapach pieczonych jabłek”

Ilona Gołębiowska „Medalion z szafirem”

Magda Knedler „Kłębek wskazidrożek”

Małgorzata Warda „Zgubione życzenie”

Katarzyna Misiołek „Pocałunek pod jemiołą”

Każda z tych historii jest inna i wyjątkowa, ale łączy je wspólny motyw, a właściwie dwa. Pierwszy z nich to czas, bo akcja każdego z opowiadań toczy się w okresie około świątecznym. Natomiast drugim motywem łączącym je w całość jest list bądź kartka świąteczna, której przeczytanie przyprawia o szybsze bicie serca. Historie przedstawione w tej książce są naprawdę cudne – pełne magii, ciepła oraz wzruszenia. Pozwolą oderwać się od trudnej rzeczywistości, a także przedświątecznej krzątaniny… Mam również nieodparte wrażenie, że każde z opowiadań może być świetnym materiałem na dłuższą powieść :]

 


Trudno jest mi wybrać jedno moje ulubione opowiadanie, ale na zachętę przytoczę Wam wstęp ostatniego z opowiadań:

 

„Nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia bez pierniczków. Piekę co roku, odkąd pamiętam. Kujawskie z rumem i miodem, te według przepisu mojej babci Anieli z miodem i orzechami oraz ulubione mojego syna Maksa, z bakaliami. Najlepiej bawiłam się, kiedy syn był mały i przesiadywał ze mną w kuchni, czekając na słodkości, a całe nasze niewielkie warszawskie mieszkanie pachniało zbliżającymi się świętami. Ale nawet teraz, mimo że Wigilię miałam spędzić sama, nie potrafiłam się oprzeć chęci zrobienia pierniczków i zabarwiałam właśnie lukier malinowym sokiem, wspominając stare czasy, swoje małżeństwo z Witkiem i pełne zachwytu oczy Maksa, który wpatrywał się we mnie niczym w czarodziejkę, kiedy wyjmowałam z piekarnika piernikowe renifery, gwiazdki i mikołaje. Tak, to były dobre czasy, chociaż moje życie z Witkiem bynajmniej nie było usłane różami. Ale o zmarłych albo dobrze, albo wcale, jak mawiała babcia, pomyślałam, mieszając lukier. Zresztą nie powinnam się nad sobą użalać, nie mam powodów, żeby narzekać. Los uczynił mnie wdową jeszcze przed pięćdziesiątką, ale za to mam udanego syna, niezłą pracę w bibliotece i mieszkanie z widokiem na Wisłę. Syn się ze mnie śmieje, że się tu zasiedziałam, ale ja kocham swój maleńki balkon z kutą metalową balustradą, którą lubię nazywać „paryską”, rozłożyste korony drzew widziane z kuchennego okna i niewielki brukowany dziedziniec otoczony kamienicami, na którym spotykam sąsiadów, trzepię dywany bądź ukradkiem popalam schowanego na czarną godzinę papierosa. Bo chociaż od lat walczę z nałogiem i udało mi się znacznie ograniczyć liczbę wypalanych cameli, wciąż jeszcze się gam po zakazaną przyjemność. Czym jednak byłoby życie bez pokus? – pomyślałam, zabierając się do dekorowania pierników. Ale chociaż moje ręce były zajęte, myśli krążyły wokół kogoś, o kim dawno powinnam zapomnieć.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz