10 listopada 2020

Alex North – W cieniu zła

 

Jeśli nie czytaliście, to na pewno słyszeliście o thrillerze „Szeptacz”…. Ja nie miałam okazji jej przeczytać, ale właśnie skończyłam kolejną powieść Alexa Northa, czyli „W cieniu zła”. Książka została wydana nakładem wydawnictwa Muza.

Akcja dzieje się w Gritten Wood, czyli w bardzo ponurej dzielnicy położonej na skraju gęstego i złowieszczego lasu. Głównym bohaterem jest Paul Adams. Dwadzieścia pięć lat temu należał do grupy nastolatków, której lider Charlie Crabtree interesuje się snami oraz wszelkimi eksperymentami z nimi związanymi. W końcu na miejskim placu zabaw dochodzi do morderstwa… Paul wraca do miasta, bo jego matka umiera w hospicjum. W okolicy dochodzi do serii morderstw zainspirowanych zbrodnią sprzed lat. Paul odkrywa, że koszmar z przeszłości wrócił…

Jednym z moich ulubionych gatunków literackich jest niezaprzeczalnie thriller. Jeśli lubicie tzw. „powieści z dreszczykiem” to na pewno spodoba Wam się „W cieniu zła”. Bardzo ciekawy jest sposób prowadzenia narracji. Raz odbywa się ona w czasie teraźniejszym, a raz prowadzi nas przez wydarzenia z przeszłości. Fabuła jest zatem wielowątkowa, a klimat bardzo mroczny. To co mi się najbardziej podobało to zakończenie, którego zdecydowanie nie przewidziałam ;] Aha… Na duży plus jest także sama okładka książki, ale to już musicie jej po prostu dotknąć :]

Fragment powieści:

„Wreszcie radiowóz powoli ruszył. Matka podniosła rękę znad klaksonu i znowu zrobiło się cicho. Odwróciła się do mnie jednocześnie bezradna i zdeterminowana, gotowa dzielić ze mną ból i w miarę swoich możliwości razem ze mną nieść ciężar tego, co się stało.

- Wszystko będzie dobrze – powiedziała.

Milczałem, intensywnie się w nią wpatrując. Mówiła pewnym głosem, a na jej twarzy malowało się zdecydowanie. Poczułem wdzięczność, że jest ktoś, kto chce się mną zaopiekować, chociaż nigdy bym tego otwarcie nie przyznał. W głębi serca cieszyłem się, że mogę liczyć na jej wsparcie. Tak bardzo wierzyła w moją niewinność, że jakiekolwiek słowa, które by ją potwierdziły, wydawały się w tej chwili zbędne.

Zrobiłaby wszystko, żeby mnie chronić.

Miałem wrażenie, że cisza trwa całą wieczność. Wreszcie matka skinęła głową, bardziej do siebie niż do mnie, odwróciła się i ruszyliśmy w drogę w ślad za radiowozem. Zostawiliśmy za sobą gapiących się na nas funkcjonariuszy i zalany krwią plac zabaw. Wjechaliśmy na drogę szybkiego ruchu, a w mojej głowie wciąż rozbrzmiewały jej słowa.

W s z y s t k o  b ę d z i e  d o b r z e.

Od tamtych wydarzeń minęło już dwadzieścia pięć lat, a ja ciągle dużo o tym myślę. Rodzice zawsze pocieszają swoje dzieci, do czego się to jednak tak naprawdę sprowadza? Chodzi o nadzieję. Takie słowa to tylko pobożne życzenia. Zaklinanie rzeczywistości. Obietnica, którą trzeba złożyć i z całych sił wierzyć, ze się spełni. Co innego nam pozostaje?

Wszystko będzie dobrze.

Tak, dużo o tym myślę.

Każdy rodzic mówi to samo, ale często się myli.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz