12 października 2020

Jak nie krzyczeć na swoje dziecko

 


27 przeczytana w tym roku przeze mnie książka to poradnik „Jak nie krzyczeć na swoje dziecko”. Autorką tej książki jest dr Carla Naumburg, która jest pisarką, mówca i klinicznym pracownikiem socjalnym. Prowadzi ona wystąpienia dla przytłoczonych obowiązkami rodziców, pomagając im w przemianie rodzicielstwa w mniej stresujące i sprawiające więcej radości. Niniejsza książka została wydana nakładem wydawnictwa Muza.

Wszyscy rodzice dobrze wiedzą o tym, że dzieci potrafią wyprowadzić z równowagi… I to tak, że każdemu puszczają nerwy … ;] Ten poradnik jednak moim zdaniem jest w głównej mierze nie o tym, jak nie krzyczeć na swoje dziecko, ale jak zapanować nad swoimi nerwami. Autorka pokazuje jak nauczyć się rozpoznawać co nas wyprowadza z równowagi, a następnie jak skutecznie sobie z tym poradzić i uspokoić swoje zachowanie. Taka umiejętność przyda się bowiem każdemu, a w szczególności rodzicowi…


Fragment z książki:

„Wychowanie w sporej części opiera się na zaufaniu, co dla dzieci jest szczególnie trudne. Są zaprogramowane na ufanie rodzicom i opiekunom, bo to my mamy za zadanie zapewnić im bezpieczeństwo. W efekcie, kiedy wpadamy w złość, zaczynają obwiniać siebie, bo to łatwiejsze niż kwestionować, czy zwątpić w intencje osoby, która utrzymuje je przy życiu i o nim decyduje. Z czasem dzieci mogą nauczyć się nie tylko tolerować złe zachowanie i oczekiwać go od innych, ale także winić za nie siebie.

Na szczęście nie musi tak być. Szanujemy osoby, którym ufamy, ludzi, którzy są wobec nas dobrzy i uczciwi. Kiedy kogoś szanujemy, chcemy mu pomóc. Chcemy go uszczęśliwić. Chcemy wrócić do domu na ustaloną godzinę, chociaż impreza jest naprawdę, naprawdę super. OK, to nieprawda. Twoje dzieci nie będą chciały wyjść ze świetnej imprezy, ale możliwe że jednak to zrobią i opowiedzą ci o kolesiu, który chciał z nimi zapalić jointa i o tym, co zamiast tego zrobiły, jeśli istnieje choćby cień szansy, że nie zrugasz ich jak tylko przestąpią próg, śmierdząc tanim piwem.

Prawda jest taka, że dzieci więcej uczą się z tego, co robimy, niż z tego co mówimy, a ich dziecięce móżdżki niekoniecznie odróżniają mądre rodzicielskie posunięcia od fatalnych impulsów. Za każdym razem kiedy puszczają nam nerwy, nie tylko demonstrujemy zachowanie, którego próbujemy ich oduczyć, ale i programujemy ich mózgi w taki sposób, żeby do tego zachowania wracały, zamiast wpajać im spokój i zaufanie.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz