Uwaga! Uwaga! W dzisiejszych
poleceniach literackich debiut pisarski Anny Rosłoniec, czyli książka „Zorza”
wydana nakładem wydawnictwa MG.
Dwie płaszczyzny czasowe. Styczeń
1939 roku. Agentka polskiego wywiadu o pseudonimie „Zorza” dostaje zadanie
przetransportowania śmiercionośnej broni chemicznej S-10 w bezpieczne miejsce.
Kobieta zdradziła swój kraj i wykradła broń dla Sowetów. Styczeń 2017 roku.
Historyk Piotr Wilczyński zbiera materiały do swojej książki. Trafia na
dokumenty, które świadczą, iż „Zorza” wcale nie była zdrajczynią, a bohaterką.
Jaka jest prawda?
Pomimo tego, że akcja „Zorzy”
rozgrywa się na tle wydarzeń fikcyjnych to jest to powieść fikcyjna. Moja opinia? Bardzo pozytywnie oceniam tę książkę. Bardzo wciągająca fabuła dotycząca
historii wywiadowczej i naprawdę nie można się oderwać od czytania… Autorka
operuje bardzo lekko piórem i dzięki temu tę powieść bardzo dobrze się czyta.
Ja osobiście bardzo lubię takie historie, w których przeszłość przeplata się ze współczesnością. Polecam „Zorzę” na weekend no i pamiętajmy –
wspierajmy polskich autorów :]
Fragment z książki:
„Ucieszyła się, że będzie sama.
Nie mogła doczekać się pamiętnika Heleny. Zaparzyła duży dzbanek zielonej
herbaty i usiadła na kanapie, a na kolanach położyła sobie pudełko, które
dostała od dziadka. Przejechała opuszkami palców po pokrywce. Było obite
ciemnogranatowym welurem, pomimo upływu lat wciąż miękkim w dotyku. Kiedy je
otwierała, serce zabiło jej mocniej. W środku, zgodnie ze słowami Stanisława,
znalazła jedwabną apaszkę, zeszyt i flakon perfum. Oto miała przed sobą kilka
najbardziej osobistych przedmiotów Heleny, wyciągniętych z gruzów po powstaniu.
Czuła, jakby każdy z nich zawierał w sobie małą cząstkę tej pełnej tajemnic
kobiety, która z każdą chwilą stawała się jej coraz bliższa.
Wzięła do ręki buteleczkę z
granatowego szkła, na której dnie pozostało jeszcze trochę oleistej cieczy.
Otworzyła ją i powąchała. Obawiała się, że zapach przez te kilkadziesiąt lat
się ulotnił, ale tak się nie stało, poczuła mocną woń. Przyłożyła fiolkę do
nadgarstka, lecz w ostatniej chwili się zawahała. Te kilka przedmiotów, ta
resztka perfum, to było wszystko, co pozostało po Helenie… Czy w ogóle miała
prawo? Poczuła się trochę jak uzurpatorka, trochę jak złodziejka. Ale w końcu
ciekawość zwyciężyła. Przechyliła buteleczkę. Poczuła wilgoć perfum na skórze,
po czym odłożyła flakonik i delikatnie roztarła zapach. Był zdecydowany,
ciężki, bez wątpienia z charakterem. Jak bardzo zmienił się przez te
kilkadziesiąt lat? Czy tak właśnie pachniała Helena w dniu, w którym zaginęła?
Oczami wyobraźni widziała ją, siedzącą tamtego ranka przy toaletce,
przykładającą sobie buteleczkę do nadgarstków, wcierającą zapach w skórę za
uszami i na dekolcie… Chciałaby móc cofnąć czas. Chciałaby móc ją poznać.
Odłożyła perfumy z powrotem do
pudełka i sięgnęła po dziennik. Był oprawiony w ciemną skórę, postrzępioną po
bokach. Ponownie się zawahała. Ciarki przeszły ją na myśl, że być może za
chwilę odkryje sekrety, których Helena – albo Zorza – nie chciałaby ujawnić.
Mimo to w końcu zdobyła się na
odwagę i otworzyła zeszyt. Kartki były zapisane eleganckim, pochyłym pismem.
Atrament przez lata wyblakł, ale można go było bez problemu odczytać. Tylko
papier, pożółkły papier, wydawał się tak kruchy, że bała się, iż rozsypie się
pod jej dotykiem. Przewracała strony najdelikatniej, jak potrafiła.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz