Elizabeth Gilbert na pewno
większość z Was kojarzy z bestsellerowego „Jedz, módl się, kochaj”. Na początku
września ubiegłego roku ukazała się kolejna książka tej pisarki. Mowa o książce
„Miasto dziewcząt”, która została
wydana nakładem Domu Wydawniczego REBIS. Ostatnio miałam również okazję
przeczytać inną z nowości Gilbert, czyli „Wielką magię”.
Fabuła „Miasta dziewcząt”?
Młodziutka, niespełna 19-letnia Vivian Morris po wyrzuceniu z college’u
przyjeżdża do Nowego Jorku (są to lata 40. ubiegłego wieku). Zamieszkuje u
ciotki Peg, która jest właścicielką podupadłego teatru rewiowego. Jej świat
zmienia się o 180 stopni… Mi najbardziej podobała się przedstawiona atmosfera
lat 40. Nowego Jorku… Czytając bardzo chciałam się przenieść w czasie i poczuć
tę elektryzującą atmosferę jednego z najpopularniejszych miast świata…
Dlaczego książki Elizabeth Gilbert
cieszą się tak dużą popularnością?
„Jej książki są tak inteligentne
i tak świetnie napisane, że wpadasz po uszy i nie możesz się od nich oderwać”.
Entertainment Weekly
„I poważne, i zabawne, wręcz
olśniewające”. The New Yorker
„Książki napędzane mądrością,
humorem, szczerą wylewnością – stąd ich nieodparty urok”. The New York Times
Book Review
Jak zwykle na koniec kilka fragmentów
z „Miasta kobiet”:
„- Posłuchaj dziecko, nie od
wczoraj wiem, jaki jest Billy, a mimo to go zaprosiłam. I nie żałuję tego. To
była niezłą przygoda. Musisz się nauczyć traktować pewne sprawy bardziej lekko,
moja droga. Świat stale się zmienia. Naucz się to akceptować. Ktoś składa przyrzeczenie,
a potem je łamie. Sztuka dostaje dobre recenzje, a potem znika z teatru.
Małżeństwo wygląda na silne, a tymczasem dochodzi do rozwodu. Przez jakiś czas
panuje pokój, a potem znienacka wybucha wojna. Nie należy się tym zamartwiać,
bo potem stajesz się głupią, nieszczęśliwą istotą. Jaki z tego pożytek? No
dobra, dość o Billym. Opowiedz, jak ci minął ten rok. Gdzie byłaś, kiedy
zaatakowano Pearl Harbor?”
„W młodości, Angelo, zdarza nam
się padać ofiarą błędnego przekonania, że czas uleczy wszystkie rany i że
ostatecznie jakoś się wszystko naprostuje. A jednak im jesteśmy starsi, tym
dogłębniej poznajemy smutną prawdę: niektórych rzeczy nie da się naprawić.
Popełnionych błędów nic nie jest w stanie zlikwidować – ani upływ czasu, ani
nasze najbardziej żarliwe życzenia.
Wiem z doświadczenia, że to
najtrudniejsza lekcja.
Po przeżyciu iluś lat poruszamy
się po tym świecie w ciele pełnym sekretów, wstydu, smutku i starych,
niezaleczonych ran. Ten ból sprawia, że nasze serce robi się nadwątlone i
zniekształcone – a jednak jakoś żyjemy dalej.”
„- Tak… - Zastanawiał się przez
chwilę, a porem dodał: - Wiem teraz coś o świecie, czego nie wiedziałem, kiedy
byłem młody.
- Czyli co?
- Świat nie jest czarno-biały.
Dorastasz, myśląc, że różne rzeczy są takie a takie. Myślisz, ze są jakieś
zasady. Że wszystko powinno wyglądać w określony sposób. I sam starasz się żyć
w czarno-biały sposób. Ale świata zasady nie obchodzą, ani też sposób, w jaki
żyjesz. Świat nie jest prosty, Vivian. I nigdy nie będzie. Nasze zasady nic nie
znaczą. Świat ci się przydarza, oto co myślę. A ludzie po prostu muszą sobie z
nim radzić najlepiej jak potrafią.
- Ja chyba nigdy nie wierzyłam,
że świat jest czarno-biały – przyznałam.
- A ja tak. I się myliłem.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz