Lato w pełni, a idealna lektura
na ten czas to „Miłość z widokiem na morze”. Książka została wydana nakładem Warszawskiego
Wydawnictwa Literackiego Muza.
„Miłość z widokiem na morze” to
zbiór ośmiu opowiadań. Wszystkie z nich
zostały napisane przez polskie mistrzynie pióra, czyli: Ilonę Gołębiewską,
Magdę Knedler, Agnieszkę Krawczyk, Agnieszkę Lingas-Łoniewską, Katarzynę
Misiołek, Nataszę Sochę, Małgorzatę Wardę oraz Magdalenę Witkiewicz. Wspólnym
mianownikiem tych opowiadań jest miłość oraz morze, a dokładniej ujmując nasz
piękny polski Bałtyk.
Bardzo lubię czytać opowiadania ,
a więc tym chętniej sięgnęłam po tę książkę. Pomimo tego, iż wydawać by się mogło,
że są to opowiadania lekkie i przyjemne to nie do końca tak jest. Nie są to
typowe „lovestory”. Każde z tych opowiadań jest bardzo wzruszające i
skłaniające do refleksji. Każde opowiadanie jest zupełnie inne, ale wielu z nas
może odnaleźć pewne odniesienia do swojego własnego życia. Moje ulubione to: „Pokój
z widokiem na morze” autorstwa Nataszy Sochy, „Wyjątkowo zimny maj” Magdaleny Witkiewicz
oraz „Jak dzień i noc”, którego to opowiadania autorką jest Małgorzata Warda.
„Miłość z widokiem na morze” to zdecydowanie
Książka warta przeczytania na wakacjach nad polskim morzem <3
Fragment z książki:
„Zaszłam w ciążę podczas
pierwszego seksu z Arturem.
To była chwila, nieprzemyślana
decyzja. Za dużo wina i wolny pokój w akademiku, w którym mieszkał.
Ironia losu, prawda?
Byłam na drugim roku studiów,
kochałam faceta, który był daleko, a zaszłam w ciążę z kimś, kto zauroczył mnie
na chwilę.
Głupia gęś.
Teraz tego nie żałują.
Nieustająco, gdy patrzę na Adę, wręcz dziękuję losowi, że tak się stało. Wtedy
byłam przerażona. Przerażona, że tak sobie zniszczyłam życie.
Iwona nie chciała ze mną
rozmawiać, zresztą była daleko. Ja nie miałam pomysłu, jak to wszystko
wytłumaczyć Piotrowi. Chciałam zawinąć się w śpiwór, dokładnie taki, jakim
byliśmy okryci wtedy na plaży, zamknąć oczy i przeczekać, aż będzie dobrze. Aż
przyjdzie to szczęśliwe zakończenie. Był tylko jeden problem. Ja nigdy nie
wierzyłam w szczęśliwe zakończenia. To Piotr zawsze w nie wierzył.
Artur też był przerażony.
- Ale jak to się stało? – pytał,
niemalże płacząc.
- No chyba wiesz, jak to się
stało – powiedziałam zdenerwowana. – Byłeś przy tym.
Nie mogłam uwierzyć, że zachowuje
się tak niedojrzale. Ale co on właściwie miał zrobić? Poprosić mnie o to, bym
spędziła z nim całe życie? Tylko dlatego, że pewnej nocy wypiliśmy zbyt dużo
wina i wylądowaliśmy w pustym pokoju w akademiku?
Sytuacja wydawała się bez
wyjścia.
Teraz, gdy w moim życiu trafiają
się sytuacje pozornie bez wyjścia, wiem, że za chwilę będę one tylko historią.
Wspomnieniem. Wiem, że ze wszystkim można sobie dać radę. Czasem trzeba
poprosić o pomoc rodzinę, przyjaciół. Ale naprawdę niewiele jest sytuacji bez
wyjścia. Chociaż niekiedy trzeba znaleźć w sobie odwagę i odszukać właściwe drzwi,
a potem je za sobą zamknąć.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz