„Zniknięty ksiądz. Moja historia” Marcina Adamca to moja trzynasta przeczytana w tym roku książka. Została ona wydana nakładem wydawnictwa Agora.
„Zniknięty ksiądz. Moja historia” to książka napisana przez byłego księdza. Do seminarium wstępuje z powołania, a gdy zostaje księdzem i rozpoczyna swoją pracę z czasem robi się coraz gorzej i gorzej… Samotność, nałogi, choroba, poważny wypadek i wreszcie utrata wiary…
Historia autora stanowi jednak jedynie część tej książki, bo poprzedzają ją liczne anegdoty – pewne wycinki z życia kapłańskiego oraz dłuższe historie konkretnych księży. Jest jednak pewien zgrzyt, gdyż autor na koniec książki stwierdza, że nie jest to reportaż i nie przedstawione zostały tutaj fakty ani zdarzenia. Jednak to właśnie te konkretne przykłady pokazują pewne struktury Kościoła Katolickiego. Moje wrażenia? Hmmm… Nie można oczywiście wrzucać wszystkich do jednego worka, ale po przeczytaniu tej książki było mi po prostu bardzo smutno. Te opowieści nie epatują złością, frustracją, próbą odwetu bądź zemsty. Tak, jak wspomniałam wcześniej są one po prostu przesiąknięte ogromnym smutkiem. Historie, które wydają się być najbardziej kontrowersyjnymi to: "Synu, odmówiłeś już nieszpory?", "Miłe starsze małżeństwo" oraz "Ksiądz Antonio Banderas".
Książkę „Zniknięty ksiądz”, a także inne książki z literatury faktu oraz reportaże znajdziecie w bardzo dobrej cenie w księgarni internetowej Tania Książka.
Fragment z książki:
„Kiedyś mój przyjaciel w chwili szczerości pozwolił mi zajrzeć do swojego pamiętnika. Pozwolił mi później te słowa przepisać, bo one i do mnie pasowały…
Chciałem iść za Jezusem w ubóstwie, a pewnego dnia odkryłem, że ktoś
sprząta mi pokój i pierze za mnie, a ja już się do tego przyzwyczaiłam.
Próbowałem z tym walczyć, ale dzisiaj nie mam problemu z tym, że ta pani
prasuje mi nawet majtki. Chciałem naśladować Jezusa w nietroszczeniu się o
jutro, ale potrafiłem być tylko beztroski, bo miesięcznie mogłem bez większego
problemu zaoszczędzić cztery tysiące złotych. Marzyłem, żeby żyć w czystości,
ale nie potrafiłem uwolnić się od pornografii. Modliłem się o Ducha Świętego,
ale mówiłem nudne i słabe kazania, bo mało przeżyłem. Słuchałem spowiedzi, ale
raczej po to, żeby choć chwilę pożyć cudzym życiem, jak podczas czytania
książki, niż z pragnienia jednania ludzi z Bogiem. Modliłem się dużo, ale moje
modlitwy były gadulstwem. Próbowałem pomagać biednym, ale tak naprawdę po
prostu liczyłem na szybki awans i chciałem się wybić. W końcu pewnego dnia
uświadomiłem sobie, że jestem takim księdzem, jakim nie chciałem się nigdy
stać. Nie wierzyłem w to, co głosiłem, duzo piłem i zacząłem palić, a na
dodatek pewnego dnia zacząłem mieć serdecznie gdzieś ludzi, którym miałem
służyć. Nie umiałem być księdzem według serca Jezusowego. Stałem się zakłamany,
obojętny i majętny. Zaprzeczenie ewangelicznych ideałów.
Powiedział mi też, że poszedł z tym do biskupa. Że jest złym księdzem. Że ma straszny problem. Rozmowa była krótka, biskup go zapytał:
- Jeździsz pijany autem?
- Nie.
- Masz dziecko?
- Nie.
- Molestowałeś kogoś albo miałeś bliski kontakt z nieletnim?
- Nie.
Słuchaj. Nie zawracaj mi głowy takimi sprawami. Wiesz, co się dzieje w diecezji? Skandale, odejścia, długi. A ty mi tutaj z takimi pierdołami. Z Panem Bogiem, nie mam na to czasu.
I tyle. Nie umiałem się powstrzymać i głośno się odezwałem:
- Takie pytanie teraz, w 2021? Miałeś kontakt z nieletnim. Jak to brzmi!
- Brzmi to bardzo źle.
Potem mój przyjaciel jeszcze dodał:
- Jak najdalej od biskupa. Ten facet w niczym nie pomoże.
Z tej szczerej rozmowy z biskupem wyszło, że jakiś czas później tego młodego księdza przenieśli na inną parafię.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz