20 marca 2020

Marysieńka Sobieska. Autoportret



Dzisiejszy post książkowy dotyczy powieści pod tytułem „Marysieńka Sobieska. Autoportret” (wydawnictwo MG). Jej autorką jest Janina Lesiak, która już napisała kilka  powieści o polskich królowych, jak między innymi o: Cecylii Renacie – żonie Władysława IV („Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej”), Annie Jagiellonce („Miłosna kareta Anny J.”) , Dobrawie („Dobrawa pisze CV”), O królowej Jadwidze („Jadwiga z Andegawenów Jagiełłowa. Album rodzinny”), Eleonorze Habsburżance („Eleonora z Habsburgów Wiśniowiecka. Miłość i korona”).

Tym razem autorka wzięła pod lupę postać Marysieńki Sobieskiej, czyli żonę króla Jana III Sobieskiego. Jej pierwszym mężem był Jan Zamoyski, a po jego śmierci poślubiła Jana III Sobieskiego. Według opinii historyków było to „małżeństwo z miłości” i z tego związku urodziło się aż trzynaścioro dzieci. Janina Lesiak próbuje przedstawić swoim czytelnikom Marysieńkę Sobieską, jako kobietę, która (jak każda inna) przeżywa swoje smutki i radości…



Fragment z książki:

„To będzie pierwszy poranek bez mojego małżonka. Pierwszy z tych, które przeżyję, sama ucząc się, że nikogo już nie obchodzę i że odtąd aż do mojego końca będę tylko „ja”, a ponieważ „ja” prezentuje się smutniej i tęskniej niż „my”, najpewniej zaznam niewiele radości jak każdy, który miał coś cennego i któremu wszystko odebrano.
Za szarzejącym oknem świergotliwie odzywa się czarny kos przywołujący samicę. Będzie tak śpiewał do wschodu słońca, ogłaszając swą gotowość do miłości i witając wstający dzień.
Dopiero teraz chce mi się płakać, ale to jeszcze nie czas na rozpacz.
Poczekaj, Marysieńko, to, co naprawdę straszne, dopiero nadchodzi… Już jest blisko, zaraz dotknie słonecznego zegara umieszczonego na południowej elewacji wilanowskiego pałacu, między oknami wychodzącymi na wschód i południe.
Ten zegar ma dwie podziałki: włoską wskazującą, ile godzin minęło od ostatniego zachodu słońca, i babilońską pokazującą to samo, ale od kiedy słońce wzeszło. Zdobi go postać starca Saturna, który w lewej ręce trzyma kosę symbolizującą upływanie czasu, a w prawej kłos, będący wskazówką. Król Jan zafascynowany tajemnicami przemijania pragnął w taki sposób zaznaczyć, że jest świadomy owego antycznego panta rei, niosącego nas do wieczności.
Wszystko płynie, moja duszko – mówił. I drugi, nieznany brzeg coraz bliżej… Ciekawe czy, kiedy wreszcie tam dotrzemy, będziemy pamiętać, cośmy zostawili za sobą? Bo jeśli tak i jeśli mnie pierwszemu przyszłoby stąd odejść, wspomnienie mojej słodkiej panny nie da mi odpocząć i radować się spokojem Wieczności. Dlatego będę się z całych sił trzymał ziemskiego życia, bo bez ciebie, Marysieńko, i Niebo mi niemiłe.”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz