„Michał Anioł” to kolejna książka rosyjskiego pisarza Dmitrija Mereżkowskiego, którą miałam okazję przeczytać. O poprzedniej wpis był już jakiś czas temu TUTAJ. Obie zostały wydane przez Wydawnictwo MG.
Kto nie zna Michała Anioła? Wraz z Leonardo da Vinci i Rafaelem tworzy artystyczną trójcę włoskiego renesansu. W swojej książce Mereżkowski skupia się jednak jedynie na okresie wykonywaniu malowideł przez Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej. Zadanie zostało zlecone przez papieża Juliusza II. Michał Anioł Buonarroti bardzo długo zwlekał z tym zadaniem. Niemniej jednak malowidła w Kaplicy Sykstyńskiej wykonał samodzielnie i zajęło mu to aż cztery lata.
Oprócz właściwej powieści w książce znajdują się także dwa opowiadania: „Nauka miłości” oraz „Miłość silniejsza niźli śmierć”. Warto także zwrócić uwagę na przepiękną okładkę, do projektu której wykorzystano fragmenty fresków Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej.
Fragment z książki:
„Pewnego razu w dzień upalny, gdy pod sufitem było nieznośnie gorąco, Michał Anioł pracował od samego rana, leżąc na swej ławce ruchomej, sunącej na kółkach. Głowę miał zarzuconą na drewniane wezgłowie, pokryte wojłokiem, by nie tarło szyi, pot występował mu na czoło, z sufitu padały na twarz krople farby niewyschniętej, pędzlem przed chwilą położonej. Przywykł już do tego i nie zwracał na to uwagi. Twarz jego, w różnokolorowe smugi i plamy, zdawałaby się śmieszna, gdyby nie była tak straszna i brzydka.
Kompozycja przedstawiała stworzenie pierwszego człowieka. Bóg Ojciec w porywie gniewu, otoczony aniołami, zstępuje z nieba, pochylając się nad ciałem leżącego na ziemi Adama. Za chwilę dotknie go ręką, by nadać mu życie. Michał Anioł nakładał ostrożnie lekkie, delikatne cienie, kończąc rękę Adama, bezradnie wyciągniętą do Stwórcy, rękę o muskułach olbrzymich, lecz jeszcze bez życia, więc słabą, niby ręka śpiącego dziecka, które powinno by, lecz zbudzić się nie może.
Kompozycja przedstawiała stworzenie pierwszego człowieka. Bóg Ojciec w porywie gniewu, otoczony aniołami, zstępuje z nieba, pochylając się nad ciałem leżącego na ziemi Adama. Za chwilę dotknie go ręką, by nadać mu życie. Michał Anioł nakładał ostrożnie lekkie, delikatne cienie, kończąc rękę Adama, bezradnie wyciągniętą do Stwórcy, rękę o muskułach olbrzymich, lecz jeszcze bez życia, więc słabą, niby ręka śpiącego dziecka, które powinno by, lecz zbudzić się nie może.
W dole, na schodach, dało się słyszeć skrzypienie desek. Buonarroti obawiał się zawsze, by go nie zaskoczono raptownie. Wstał z ławki, podszedł pod drzwi, umyślnie tak urządzonych, by nikt nie mógł wejść na rusztowanie, jeśli Michał Anioł zamknie je od wewnątrz. Trzeba by było wyłamać drzwi, żeby wejść do tej powietrznej twierdzy.
„Kogóż tam znowu licho niesie” – pomyślał artysta ze złością, kryjąc się za deski tuż przy drzwiach w ten sposób urządzonych, by można było widzieć, kto idzie po schodach. Trwoga okazała się bezpodstawna. Michał Anioł zapomniał, iż wysłał Cosima do pobliskiej piekarni fornaio po kupno chleba i wędliny.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz